#1 2010-03-22 17:50:48

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Ruder

Prolog
Zacznijmy od przedstawienia się. Nazywam się Hiroyama Kamikaze. Moje imię oznacza "boski wiatr". Dziwne nie? Nieważne. Nie poruszajmy może tej kwestii. W każdym razie. Mam dwadzieścia lat i jestem zagorzałą fanką zespołu j-rockowego The GazettE. Mieszkam w Japonii. W prefekturze Kanagawa. Marzę o pójściu na koncert gazetów albo chociaż poznaniu ich osobiście, ale najlepiej gdybym była sławna. Wtedy może mogłabym zagrać obok Uruhy - tak tak, dobrze się domyślacie, to mój ulubiony członek zespołu - na gitarze. Jeszcze o tym nie wspominałam ale w sumie z elektryczną radzę sobie całkiem nieźle. Umiem, np. zagrać połowę piosenkek Gazetów. Długo jednak ćwiczyłam, żeby osiągnąć choć odrobinę podobny efekt jak Uru. Nawet mi to zaczęło wychodzić ale i tak nie jestem zadowolona. W końcu, żeby grać tak jak on to ja sobie mogę co najwyżej pomarzyć. Tak czy siak. Ta historia będzie o mnie. Zwykłej dziewczynie, której dano szansę na spełnienie marzeń. Czy to co będę opisywać was zainteresuje i czy będzie ciekawe... Ocenicie sami w miarę czytania. A! Jeszcze tylko skrótowo mój wygląd. Włosy koloru ciemny blond i zielone oczka. Oczywiście jest to zasługą szkieł kontaktowych, bo normalnie to mam piwne. Sylwetka w sumie
smukła. Piersi... Rozmiar miseczki "D". Obwód w biuście: 75. I chyba tyle... Więcej wam nie potrzeba prawda?


Tak, wiem, że krótko więc będę wspaniałomyślna i dodam od razu pierwszy rozdział



Rozdział 1
Siedziałam sobie w domu na parapecie. Dzięki Bogu mieszkam sama. Lubię wsłuchiwać się w ciszę. Jest środek lata ale, że jestem zwolenniczką zimy to na dworze jest ja dla mnie odrobinę za gorąco. W każdym razie. W moim domu panuje ciemna zieleń, fiolet, czerń i czerwień. To moje ulubione kolory. Chyba odzwierciedlają trochę mój charakter, a już z pewnością styl muzyki jaki preferuję. Nie jestem typem grzecznej dziewczyny i nigdy chyba nie byłam. Nie studiuję z prostego powodu - nie chce mi się. Mam za dużo wolnego czasu więc pożytkuję go na szlifowanie swoich umiejętności posługiwania się gitarą. Czasami też wychodzę gdzieś w miasto z przyjaciółmi, których pomimo mojej strasznej osobowości jakoś znalazło się kilku. Wiedzą jaka jestem, a mimo to nie odwrócili się ode mnie tak jak reszta. Może jednak nie jestem taka okropna jak mi się wydawało? A może to po prostu oni są jacyś ślepi, niedorozwinięci i w ogóle chorzy psychicznie, że się ze mną zadają? Nie jestem bogiem więc tego nie wiem, a nawet nie jestem pewna czy wiedzieć chcę. Tak czy siak. Jestem okropnie problematyczną osobą, często nic mi nie pasuje, o wszystko potrafię się czepić, mój ulubiony tekst to zaczerpinięte z jednego z polskich filmów pt. "Job czyli ostatnia szara komórka" (nie pytajcie jak znalazł się w moich rękach, bo ja sama już tego nie wiem) aż dwa słowa "grozisz mi?!". Używam go zawsze kiedy nie podoba mi się spojrzenie jakim ktoś mnie obrzuci. A często się to zdarza. Jestem dość ekstrawaganckim typem człowieka. Zawsze mocno pomalowana oczywiście pod Uruhę, mam nawet jego fryzurę za czasów Reili no i ubieram
się, jak to niektóre starsze babcie zwykły mówić mijając mnie na ulicy, jak "pożal się boże". Co przez to rozumieją nie wiem do dzisiaj ale koło dupy mi to lata. Nie czaję się kiedy coś do kogoś mam i nie znoszę owijania w bawełnę. Walę prosto z mostu jak mi coś nie pasuje i nie staram się być przy tym delikatna i wyrozumiała. Jestem zdecydowanie arogancka. Czy się kiedyś zmienię? Nie mam pojęcia. Jeden bóg wie. Ale przejdźmy do rzeczy, bo troszeczkę zeszłam z tematu. Zatem. Siedziałam sobie na parapecie i wlepiałam bezmyślnie spojrzenie za okno. Rozmyślałam. Często to robiłam. Teraz byłam zajęta rozpatrywaniem jakie to moje życie jest wspaniałe. Nikt niczego ode mnie nie wymaga, nikt na mnie nie polega, rodzice są dziani więc opłacają mieszkanie, a poza tym dają mi święty spokój, bo są zbyt zajęci liczeniem mamony w sejfie. Właściwie to się mną nie interesują. Pewnie dlatego w mniemaniu ludzi jestem taka popaprana. Bo w dupie mi się z nadmiaru luksusów poprzewracało. Ale kij im wszystkim w oko. Tak zostałam wychowana, żeby się martwić tylko o siebie. Rodzice zawsze mi wpajali, żeby nikomu nie ufać, żeby liczyć wyłącznie na siebie, żeby wszystko co robię przynosiło korzyść przede wszystkim mi samej. Najlepiej zbliżać się do ludzi tylko wtedy kiedy są nam potrzebni. Wycisnąć z nich siódme poty i osiągnąć swój własny cel nawet idąc po trupach. Skoro ja jednak mam przyjaciół to znaczy, że chyba gdzieś moi starzy w swoim własnym przekonaniu popełnili błąd. Trudno. Życie.
Ani nie spostrzegłam kiedy za oknem zrobiło się całkowicie ciemno. Na rozmyślaniu czas mijał tak szybko... Nigdy nie zauważałam wtedy jego upływu. Na niebie pojawiły się już pierwsze gwiazdy. I wtedy ją zobaczyłam. Spadająca gwiazda. Nie wierzyłam nigdy w żadne przesądy, oprócz jednego, że kiedy spada gwiazda trzeba wypowiedzieć życzenie i ono z pewnością się spełni. W dzieciństwie zwykle prosiłam o jakąś nową zabawkę, którą potem oczywiście dostawałam, a po tygodniu lądowała w kącie pokoju, bo już mi się znudziła. Standard. Teraz jednak moje marzenia były trochę bardziej wygórowane. Chciałam dużo więcej. Popatrzyłam na gwiazdę i wypowiedziałam w myślach życzenie. "Ja chciałabym być sławna". Uśmiechnęłam się do siebie. Skoro działało z zabawkami to dlaczego nie miało by działać w kwestii zmieniania czyjegoś życia nie do poznania? Poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic, na kolację zjadłam płatki kukurydziane z mlekiem, a potem ułożyłam się w łóżku. Następnego dnia moje życie miało się zmienić nie do poznania.


hai hai... nuuuudy xD ale obiecuję, że to się jeszcze jakoś rozkręci ^^ i nie bijcie... wiem, że nie wszystkim się może podobać, bo ja szybko przechodzę do konkretów ale taka już moja natura, że rozpisywać to ja się akurat nie znoszę xD mam nadzieję, że jednak przypadnie wam do gustu choć trochę ^^


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#2 2010-03-22 18:32:47

 Chocoletta

Administrator

Punktów :   

Re: Ruder

Łatwo mijasz się z tematem, kochana. Ale widać, że umiesz się rozpisać jak trzeba - dobra sprawa przy rozprawkach. Czekam na dalsze części


the black day still won't fade~

Offline

 

#3 2010-03-22 18:44:04

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

wiem, że się łatwo z tematem mijam ale mogę ci powiedzieć, że często jest to efekt zamierzony xD bo zwykle dużo wtedy się pojawia wyjaśnień ^^ czasem może to wkurzać ale jak się poczyta to idzie się przyzwyczaić xD


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#4 2010-03-22 19:31:50

 Gazeciara

Inaf

Punktów :   
Wiek: 15

Re: Ruder

Yhym yhym yhym.. podoba mi się.... ^^ jednak wole bardziej tamten ^^ i czekam  na niego ^^ No wiec tego Gambatte w  dalszej pracy


I can't go back, even now...

Offline

 

#5 2010-03-22 19:31:58

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 2
Otworzyłam mozolnie oczy. Od samego początku czułam się jakoś dziwnie i coś mi tutaj nie pasowało. Jak się obudziłam to od razu zorientowałam się co. Nie byłam w swoim pokoju. Leżałam na ogromnym, niesamowicie wygodnym, dwuosobowym łożu z baldachimem w czarnej, jedwabnej pościeli. Zeszłam z łóżka i rzuciłam okiem po sobie. Nie miałam już na sobie rozciągniętego dresu, który służył mi za piżamę tylko krótką, ciemnozieloną koszulę nocną z przewiewnego materiału. Na podłodze całego pokoju rozciągał się puchaty, fioletowy dywan, a ściany były w kolorze wściekłej czerwieni poprzeplatane mozaiką czarnych linii. Z sufitu zwisał żyrandol z szmaragdów - moich ulubionych kamieni - o imponujących rozmiarach. W ogóle całe to pomieszczenie wyglądało bardziej jak jakaś komnata z bajki tylko w wersji nowoczesnej. Jedna ze ścian była całkowicie wyłożona lustrami. Po lewej stronie łóżka znajdowało się najprawdopodobniej wejście do łazienki, a po prawej do garderoby. Niezwłocznie udałam się do tego pierwszego. Jak tylko przekroczyłam próg poraziło mnie piękno ciemnofioletowych ścian i jasnofioletowych kafelków na podłodze. W rogu po lewej stała narożna wanna wysadzana ametystami, obok niej muszla klozetowa i umywalka, a po prawej stronie łazienki prysznic i pokaźnych rozmiarów jacuzzi. Na samym środku, na ścianie naprzeciwko drzwi rozpościerało się ogromne lustro, a obok niego wisiała cała kolekcja aksamitnych szlafroków i ręczników oraz stała tam półeczka, na której dało się znaleźć kosmetyki chyba każdej możliwej firmy. Cienie do powiek każdego koloru, pudry różnych odcieni, maskary do rzęs, lakiery do paznokci, pianki, żele i lakiery do włosów, kolekcja prostownic, lokówek i suszarek oraz masa innych gratów potrzebnych kobiecie do tworzenia swojej potocznie zwanej "drugiej twarzy". Chociaż muszę przyznać, że ilość błyszczyków i szminek mnie powaliła. W każdym razie. Wzięłam szybki, zimny prysznic. Potem wytarłam swoje ciało dokładnie w czarny ręcznik i doprowadziłam swoje włosy do stanu używalności. Chwile mi z tym zeszło. Chyba z pół godziny. A czekało mnie jeszcze przecież robienie make-upu. Zabrałam się zatem i do tego. Po godzinie byłam gotowa do opuszczenia łazienki. Narzuciłam na siebie czarny szlafrok i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam swe kroki do garderoby. Jej rozmiary, ilość i różnorodność ciuchów, butów i dodatków mało nie zwaliła mnie z nóg. Zamknęłam buzię, która nie wiedzieć nawet kiedy otworzyła mi się z wrażenia. Myślałam, że śnię ale kiedy się uszczypnęłam jakoś nic z tych rzeczy nie zniknęło co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to wszystko dzieje się naprawdę. Po godzinnych poszukiwaniach odpowiedniego stroju w końcu zdecydowałam się na ciemno-zielony top, czarną miniówę, ciemnozielone, trampkowate buty na podwyższonym obcasie, czarne rękawiczki bez palców, "milion" bransoletek, duże, wiszące kolczyki - koła i... To już właściwie chyba wszystko. Poszłam jeszcze tylko pomalować sobie na czarno paznokcie i byłam gotowa do pokazania się publicznie. Wyszłam z sypialni, a moim oczom ukazał się długi korytarz, po
którego obu stronach widać było niezliczoną ilość drzwi. Chciałam iść do kuchni ale skąd miałam wiedzieć, które z tych
przeklętych drzwi wybrać? Ruszyłam przed siebie i otworzyłam pierwsze napotkane po prawej. Jak zobaczyłam wnętrze pomieszczenia to padłam z wrażenia. Jak już udało mi się pozbierać z podłogi to omal nie zaczęłam się ślinić na widok tych wszystkich gitar, które były poustawiane pod ścianami. Można tu było znaleźć wszystkie rodzaje gitar. Od akustycznych, przez klasyczne i basowe po elektryczne. Tych ostatnich było najwięcej. W każdym kolorze i różnych firm. Po środku pomieszczenia stał piec, leżała masa kabli i różnorakich przyrządów do bawienia się dźwiękiem. Można tutaj było znaleźć również profesjonalny stroik. Obok tego wszystkiego widniała jeszcze czarna kanapa i mały, szklany stoliczek. Nie wiedziałam na czym wzrok zawiesić.  Zaczęłam wędrować od jednej gitary do drugiej i oglądać każdą z bliska oceniając ich wszystkie wady i zalety. Zdziwiło mnie to, że aż tak dobrze znam się na gitarach. Owszem nie byłam nowicjuszką i wiedziałam więcej niż przeciętny średniozaawansowany ale to wciąż było tak naprawdę niewiele. A teraz? Bez problemu byłam w stanie ocenić każdą z gitar po jednym rzucie oka.
- Jeżeli szukasz "Uruhy" Hiroyama-sama to jest w sali nagraniowej. Ostatnio go tam przecież zostawiłaś. - z rozmyślań wyrwał
mnie mile zachrypnięty głos, który jak się okazało należał do jakiegoś siwego staruszka z czekoladowymi oczami. Był on ubrany w strój jaki nosili lokaje.
- "Uruhy"? - spytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Tak. Twojej gitary. - odpowiedział trochę zdziwiony, że nie zczaiłam. Dopiero wtedy mnie oświeciło. Każda z gitar w tym
pomieszczeniu miała jakieś swoje imię. Skąd to wywnioskowałam? Otóż na każdej widniał jakiś znak kanji, który miał sugerować jak dana gitara się nazywa.
- A! No tak! Zaćmienie umysłowe. To gdzie jest ta cała sala nagraniowa?
- Słucham? Hiroyama-sama dobrze się czujesz? - zapytał dziadunio z troską.
- Znakomicie. Tylko nie wiem gdzie jestem i kim ty jesteś.
- J-jak to nie wiesz? Jesteś w swojej rezydencji. A ja jestem Katayama Taroo. Twój lokaj.
- Mam własnego lokaja? I rezydencję? Wow! Czyli życzenie jednak się spełniło! Jak bardzo sławna jestem? - zawołałam z
entuzjazmem.
- Najsławniejsza w Japonii. Zaraz po The GazettE. Nazywają cię również Księżniczką Gitary. Jest tylko jeden człowiek lepszy
od ciebie. Uruha-sama.
- No ba, że jest lepszy! Jemu nikt nie dorówna! Nawet sam bóg gdyby zszedł z niebios nie dałby mu rady! Dobra. Zaprowadź mnie lepiej do kuchni. Chcę zjeść śniadanie.
- Śniadanie jest już gotowe i czeka na ciebie w jadalni Hiroyama-sama.
- O świetnie. A co takiego zrobiłeś?
- Nie ja. Cała masa profesjonalnych kucharzy zatrudnionych przez ciebie. I jak to co? Sushi. Zgodnie z ułożonym przez ciebie
jadłospisem na najbliższy tydzień.
- Bomba. - wyszczerzyłam się jak głupia do sera i poszłam za dziadkiem do jadalni. W tym pomieszczeniu królował ciemny fiolet w połączeniu z jasną zielenią. Największą jednak ozdobą tego pokoju poza ogromnym żyrandolem z ametystów i szmaragdów był potężny, dębowy stół. Naprawdę robił wrażenie. Stała przy nim cała masa krzeseł. Mogłabym tutaj chyba zrobić imprezę dla połowy Tokio, przeszło mi przez myśl. Usiadłam na zaszczytnym miejscu gospodarza, na samym końcu stołu i zabrałam się za spożywanie sushi.
- Hiroyama-sama. - odezwała się piskliwym głosem jakaś ruda pokojówka, która nagle pojawiła się w jadalni - Chiyo-san prosiła, żebym przekazała ci od niej wiadomość. - mówiąc to wręczyła mi jakąś karteczkę zapisaną starannym, pochyłym pismem i już jej nie było.
- Kim jest Chiyo? - spytałam dziadka zanim odczytałam wiadomość.
- To twoja managerka Hiroyama-sama.
- Luks. - przerwałam jedzenie i spojrzałam na kartkę.
"Mam nadzieję, że zwlokłaś się już z łóżka i jesteś gotowa do wyjścia, bo za pół godziny mamy być w studiu "Rozmów z Gwiazdami"!*
Wiesz dobrze, że żeby tam dojechać trzeba wyjść przynajmniej czterdzieści minut wcześniej, a ciebie wciąż nie ma w limuzynie!
Streszczaj się do cholery, bo inaczej ci łeb urwę jak przez ciebie stracimy szansę na występ w tym programie!    Twoja Chiyo."
- O w dupę. - szepnęłam do siebie. Ja mam występować w tym programie?! Dokończyłam szybko jedzenie, pognałam umyć zęby i po chwili błąkania się po domu w poszukiwaniu wyjścia udało mi się wypaść na dwór. Zgodnie z liścikiem od Chiyo miałyśmy jeszcze dwadzieścia minut.
- Jesteś wreszcie! - wrzasnęła na mnie blondwłosa piękność o brązowych, jak wszyscy w Japonii, oczach - Wsiadaj! Nie ma czasu! - krzyknęła wpychając mnie do czarnej limuzyny. Usiadłam na tyłku, a ona wsunęła się za mną do środka dając znak szoferowi, żeby ruszał.

*"Rozmowy z Gwiazdami" - jest to wymyślony przeze mnie program, który jest nadawany w całej Japonii, i w którym przeprowadzane są wywiady z wszelkimi gwiazdami. Wiem, że tytuł nie jest porywający ale nie chciało mi się myśleć nad czymś bardziej twórczym.


a macie, żeby się coś zaczęło dziać xD teraz wam zrobię przerwę xD


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#6 2010-03-24 14:37:03

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 3
- Dłużej się nie dało? Przez ciebie się spóźnimy! - powiedziała po dłuższej chwili ciszy z wyrzutem.
- No sorry ale wiesz... Nie codzień budzisz się w pokoju jak z bajki i dowiadujesz się, że masz służbę i jesteś sławna, kiedy wczoraj jeszcze nikt o tobie nie słyszał.
- O czym ty u licha mówisz? Jestem twoją managerką od trzech lat!
- Jak to możliwe? Wczoraj jeszcze byłam zwykłą dwudziestolatką.
- A dzisiaj jesteś niezwykłą dwudziestotrzylatką. Koniec tematu. Nie chcę tego więcej słuchać, bo jeszcze uznam, że coś ci
na mózg padło. Zachowujesz się jak jakaś wariatka! To do ciebie nie podobne, żeby opowiadać takie niestworzone historie.
- Mam dwadzieścia trzy lata? Przeniosłam się w przyszłość! - powiedziałam do siebie pod nosem wyraźnie zaintrygowana.
- Co tam sobie mruczysz?
- Nie, nie. Nic.
***
Kiedy dojechałyśmy na miejsce wysiadłyśmy z limuzyny. Chiyo dała mi znak ręką, żebym poszła za nią. Szybkim krokiem przemierzałyśmy jakiś długi korytarz w studiu aż w końcu dotarłyśmy do odpowiedniej sali. Z racji iż było to zamknięte studio to publiczności nie było. Jeden z kamerzystów kazał nam chwilę poczekać, a kiedy dał znak głową weszłyśmy razem z Chiyo na plan i usiadłyśmy na dwóch wolnych fotelach po przywitaniu się z prezenterem.
- Cieszymy się, że dotarłyście. - powiedział mężczyzna o długich po ramiona czarnych włosach i z okularami-połówkami na nosie. W Japonii znany był jako Ryokoo Samui. Niewielu jednak wiedziało, że było to tylko imię sceniczne ale w sumie jakie to miało znaczenie?
- My również Samui-san. - odparła szybko Chiyo z szerokim uśmiechem.
- A więc... Może przejdziemy do rzeczy. Inazuma-sama twoi fani są strasznie zainteresowani nie tylko twoją muzyką ale również kto jest twoim idolem. Twoim góru, twoją muzą. Dzięki komu to wszystko osiągnęłaś? Dotychczas nie chciałaś zdradzić tej tajemnicy. Ale może dzisiaj uchylisz nam jej rąbka? - przez chwilę zastanowiło mnie to, jak mężczyzna mnie nazwał. "Błyskawica", bo takiego nicku użył było bardzo intrygujące. Muszę o to spytać Chiyo po programie.
- No cóż... W sumie w ostateczności chyba mogę. Moim niezaprzeczalnym bogiem jest Uruha-sama z The GazettE. Marzę, że kiedyś uda mi się go poznać i może zagrać obok niego na scenie.
- Naprawdę? Uruha? To bardzo ciekawe. On jest jedyną osobą, która uważana jest za lepszą od ciebie w graniu na gitarze. Wśród fanów chodziły pogłoski, że już dawno przerosłaś pewnie swojego mistrza dlatego nie chcesz zdradzić jego imienia ale teraz wszystko się wyjaśniło.
- Wiesz Samui-san. Ja w sumie nawet nie próbuję go przerosnąć. Ba! Nie próbuję mu nawet dorównać, bo to wręcz niemożliwe. Sami bogowie w starciu z nim mogliby sobie jedynie rwać włosy z głowy, bo i tak by go nie pokonali w posługiwaniu się gitarą.
- O proszę! Dotychczas wydawałaś się osobą pewną siebie, która wie czego chce i może osiągnąć wszystko. Starasz się nam teraz pokazać swoją drugą stronę?
- Nie. Ja wciąż jestem pewna siebie i wciąż mogę osiągnąć wszystko. Problem leży tutaj, że poza sławą czy byciem na drugim miejscu pod względem wymiatania na gitarze to nie moje prawdziwe cele życiowe.
- A jakie są twoje prawdziwe cele?
- Poznanie Uruhy-samy osobiście.
- Widać wyraźnie, że jesteś jego fanką, a z tego co nam wiadomo ty nie respektujesz tak naprawdę nikogo. Nikt według ciebie nie jest wystarczająco ważny, żeby cię poprawiać czy próbować ingerować w twoje decyzje.
- Owszem. Nikt oprócz mojego idola. On jest jedyną osobą, której pozwoliłabym się skrytykować i przyjęłabym to z pokorą.
- Ty i pokora? Zawsze mi się wydawało, że te dwa terminy się ze sobą mijają szerokim łukiem.
- No i prawidłowo. - uśmiechnęłam się przekornie.
- Słyszałem pewne plotki, że The GazettE już od dawna chce cię poznać. W końcu jesteś kolejną artystką j-rockową. Należysz do swego rodzaju rodziny w takim wypadku. Miyavi zresztą publicznie zachwala twoje wyczyny. Zresztą przyjaźnicie się więc wiesz o tym dużo lepiej ode mnie. Dziwi mnie tylko, że skoro się z nim dogadujesz, a on jest blisko również z Gazetto to jeszcze nie doprowadził do waszego spotkania. - "Przyjaźnię się z Miyavim?!" zapytałam samą siebie w myślach.
- Ettoo... Może jest to spowodowane tym, że nigdy mu nie wspominałam jak bardzo wielbię Uruhę.
- Możliwe. Swoją drogą ja również jestem twoim fanem i jako taki muszę się przyznać do swojej głupoty. Wszyscy dobrze przeciez wiedzą, że najbardziej lubisz grać na gitarze, którą nazwałaś właśnie "Uruha". Nikomu jednak nie przyszło jak widzisz do głowy, że to on jest twoim ulubionym artystą.
- Ludzie są mało spostrzegawczy. - parsknęłam śmiechem, a Chiyo i Samui mi zawtórowali.
- W rzeczy samej. Następnym razem będę chyba zwracał większą uwagę na szczegóły. I myślę, że nie tylko ja. Zaletą ludzkiego gatunku jest uczenie się na błędach.
- Kto się uczy, ten się uczy. Są ludzie, których ta maksyma nie dotyczy.
- Pewnie masz rację. No ale chyba schodzimy z tematu i zaczynamy wywody filozoficzne, a to w końcu program rozrywkowy. Póki co czas na krótką przerwę. - czarnowłosy skierował twarz w stronę kamery - Drodzy fani, pooglądajcie sobie teraz reklamy. Wstaliśmy, żeby rozprostować nogi i zaraz obsiadło nas grono ludzi z obsługi. Przynieśli mi i Chiyo sok pomarańczowy, który wypiłam błyskawicznie, delektując się każdym łykiem. Był bardzo smaczny. Samui opuścił nas na chwilę, żeby porozmawiać o czymś z kamerzystami, a ja w tym czasie podeszłam do Chiyo.
- Oświeć mnie. Dlaczego on mnie nazywa Inazuma?
- O Kami-sama... Czy ty się przypadkiem ostatnio nie uderzyłaś w głowę?
- Bardzo możliwe chociaż sobie nie przypominam.
- Oby ci ta amnezja szybko przeszła, bo ja z tobą szału dostanę. Inazuma to twój pseudonim sceniczny. Fani go wymyślili, a ty zatwierdziłaś jako twój oficjalny nick. Ma to związek z prędkością, z jaką twoje palce przesuwają się po gryfie. Dla wielu nowicjuszy jesteś wzorem do naśladowania w kwestii gry, bo charakteru to raczej niewielu ci zazdrości.
- Nie prosiłam cię o ocenę mojego charakteru. - odparowałam - Swoją drogą to dość odważne posunięcie, żeby mi grozić urwaniem głowy jak czegoś nie zrobię.
- Daj spokój. Na ciebie nic innego nie działa. Nawet to rzadko kiedy. Ale tym razem skutek był w miarę dobry więc nie mogę narzekać.
- Nie ważne.
- Drogie panie wracamy na miejsca. - powiedział Samui nagle pojawiając się obok nas. Opadłyśmy na krzesła, a obsługa zabrała kubki i dała znak kiedy mamy zaczynać rozmowę.
- Więc. Jako solowa gitarzystka masz sporo pracy. Nie możesz polegać na nikim oprócz siebie na koncertach. Nie jest to dla ciebie zbyt duży stres? Mam na myśli, że zespoły typu The GazettE, gdzie jest ich piątka mają wsparcie ze strony kolegów. Wiedzą, że mogą liczyć na resztę i podnoszą się wzajemnie na duchu. Nie odczuwasz czasami braku kogoś takiego, kto by ci powiedział, że będzie dorbze i wszystko się uda.
- Zdecydowanie nie. Jeśli mam dużą tremę to zwykle przed oczami staje mi Uruha, który uśmiecha się rozbrajająco i mówi, że na pewno dam radę.
- Uruha-sama... Jeśli to oglądasz to zbierz się w sobie i poznajcie się w końcu! Dwójka najwspanialszych gitarzystów na
świecie! Każdy Król potrzebuje swojej Królowej...
- Coś w tym jest. - zaśmiała się Chiyo - Jeśli już to brak zespołu raczej doskwiera jej przy nagrywaniu piosenek. Jak dobrze każdy wie większość z nich nie ma tekstu. To po prostu czysta melodia grana na gitarze i tyle. Jest to piękne, to prawda ale niewielu zdaje sobie tak naprawdę sprawę ile trzeba poświęcić czasu, pracy i wysiłku, żeby ta melodia poruszała do tego stopnia co zwykła piosenka z tekstem. To nie ławte zadanie stworzyć coś, żeby aż chciało się tego słuchać.
- To tylko dowód na to jak Inazuma-sama jest zdolna. Jej umiejętności zdecydowanie przewyższają innych ludzi w jej fachu.
- O tak. To z pewnością. Dlatego jestem taka dumna mogąc być jej managerką. I nawet jestem przez to w stanie znieść jej okropny charakter.
- Ej. Zawsze mogłam być gorsza. - powiedziałam unosząc brwi ale zaraz się zaśmiałam.
- Tak. Masz rację. Nie pozostaje mi nic innego jak dziękować wszystkim znanym bóstwom, że jednak jesteś jaka jesteś.
- Ano własnie. - przytaknęłam i wszyscy się roześmialiśmy. Czasami jednak miewam człowiecze odruchy.
- W każdym razie. Przynajmniej kilka spraw się wyjaśniło. Czas antenowy niestety już nam upływa ale i tak dziękujemy, że zgodziłaś się wystąpić w naszym programie.
- Luz. Było git.
- Bądźcie z nami za tydzień drodzy fani. Wtedy będziecie mogli poznać może kilka tajemnic Miyaviego. Do zobaczenia. - mężczyzna puścił do kamery perskie oko, a kamerzyści dali znak, że wyłączyli kamery i spokojnie można już zejść z planu - Miło było was gościć drogie panie. Wydaje mi się, że jeszcze kiedyś chyba was do siebie zaprosimy.
- Będziemy zaszczycone. - Chiyo uśmiechnęła się i popchała mnie do wyjścia. Usadowiłyśmy się na powrót w limuzynie i pojechałyśmy z powrotem do mojej rezydencji.

nie było tragicznie mam nadzieję ^^


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#7 2010-03-24 18:32:50

 Gazeciara

Inaf

Punktów :   
Wiek: 15

Re: Ruder

Hmm.. laska ma niezłego krecioła jak nie pamięta 3 ostatnich lat xDDDD


I can't go back, even now...

Offline

 

#8 2010-03-25 12:29:02

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

no wiesz... jej życzeniem było, że chce być sławna, a nie pamiętać jak to się stało xD nie sprecyzowała i oto efekt xD


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#9 2010-03-26 21:29:55

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 4
Jak udało mi się wygramolić z auta i weszłam do domu przy wejściu czekał już dziadunio-lokaj.
- Hiroyama-sama. Masz gościa. Czeka w salonie. Proszę za mną. - powiedział i skierował się w lewą odnogę korytarza. Powlokłam się za nim.
- Gościa? Kogo? - spytałam niechętnie. Luknęłam jedynie za siebie na Chiyo, która krzyknęła tylko za mną, że w razie czego
jest u siebie w pokoju. Pokiwałam na znak, że dotarło to do mnie i skierowałam spojrzenie przed siebie. Akurat w samą porę,
żeby nie wpaść na dziadunia. Stanęłam w miejscu, a on otworzył drzwi do ogromnego pomieszczenia, które miało być moim salonem. Weszłam do środka i rozglądnęłam się dookoła. Podobnie jak i w każdym innym pokoju znajdował się tutaj imponujący żyrandol ze szmaragdów. Po środku stał okrągły stolik, który był wielofunkcyjny. Mógł pełnić rolę stołu do gry w karty, do picia herbatki jak i po prostu siedzenia przy nim z gośćmi w celach zwyczajnej pogawędki. Pod lewą ścianą znajdowała się cała masa regałów z książkami. Trochę mnie to zdziwiło, bo ja nie zwykłam czytać ale kiedy przyjrzałam im się bliżej okazało się, że są to różne "biblie" gitarzystów. To wiele wyjaśniało. Na ścianie, na której były drzwi wejściowe wisiał ogromny telewizor plazmowy, a pod nim na stoliku odtwarzacze dvd i video. W każdym kącie pokoju znajdowała się kolumna od potężnego systemu nagłaśniającego. Po prawej w rogu stał czarny, skórzany narożnik, na którym siedziała dobrze mi znana z telewizji jak i rozlicznych koncertów, na których byłam osoba Miyaviego w swojej kolorowej, nastroszonej fryzurce.
- No dałaś do pieca! Nie mów! Uruha?! Serio? - powiedział na wstępie. Widać oglądał transmisję. Zresztą co ja się dziwię. W
końcu był ponoć moim przyjacielem.
- Tak na serio.
- Kobieto! Trzeba było tak od razu! Zorganizowałbym jakieś spotkanie, a nie tak się czaisz jakby to była jakaś zbrodnia być
jego fanką.
- Zbrodnia to może i nie jest ale jak widzisz mój imidż trochę ucierpiał kiedy się przyznałam kogo ubóstwiam. Nie będę już
miała opinii takiej co to ma wszystkich w dupie i nikogo nie słucha. - powiedziałam z uśmiechem siadając obok chłopaka.
- I tu cię boli! - zawołał ściskając mnie po przyjacielsku i całując na przywitanie w policzek.
- Ano tak wychodzi.
- Dobra. To co? Dzwonimy do nich, żeby przyjechali? Gadałem z nimi rano to mówili, że nie mają dzisiaj nic w planach. Możemy sobie zrobić libację alkoholową u ciebie w domu. - wykrzyknął uszczęśliwiony tym pomysłem.
- Ettoo... Najmocniej przepraszam, że się wtrącam ale Hiroyama-sama jest dzisiaj umówiona z zespołem Placebo, żeby omówić szczegóły ich wspólnej trasy koncertowej.
- Masz jechać w trasę z Placebo i nic nie mówisz?! - zadarł mi się do ucha chłopak.
- Miyavi po pierwszie to nie drzyj mi się prosto do ucha, a po drugie najwyraźniej zapomniałam wspomnieć. Każdemu się zdarza. - wzruszyłam ramionami chociaż w duchu sama byłam zaskoczona. Nigdy bym nie pomyślała. Placebo byli moim drugim ulubionym zespołem w Japonii.
- No, a kiedy wyjeżdżacie w trasę?
- Yyyyyy... - zaczęłam. Nie miałam bladego pojęcia! Co miałam mu odpowiedzieć w takiej sytuacji?!
- Pojutrze. - uratowało mnie pojawienie się Chiyo - Cześć Miyavi. - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Yo, Chiyo. Tak szybko? A gdzie impreza pożegnalna? - zapytał udając święte oburzenie brakiem takowej.
- Nie będzie nas tylko dwa tygodnie. Ani nie poczujesz, że nas nie było. To mała trasa. Tylko po największych miastach w
Japonii.
- O! To nie opuszczacie kraju? Eee! No to git! - Miyavi poczochrał mi włosy.
- Mógłbyś przestać rujnować moją fryzurę? - spytałam z drgającym z poirytowania okiem.
- No dobrze. - niechętnie ale jednak się odsunął, a ja doprowadziłam włosy do porządku - Dobra to ja się zwijam. Idę odwiedzić naszych kochanych Gazetów. Założę się, że też oglądali transmisję. Trzeba zatem cię poobgadywać no nie?
- Jasne. Nie ma to jak obgadywanie kogoś, kiedy on o tym wie. - wywróciłam oczami i pociągnęłam go do wyjścia - Idź już lepiej i baw się dobrze. - powiedziałam wypychając go z rezydencji.
- No dzięx! Ty też. Przekazać jakąś wiadomość dla Uru? - spytał unosząc brew i uśmiechając się sugestywnie.
- Nie! - wrzasnęłam i kopnęłam go w dupę na rozpęd z pulsującą na czole żyłką, na co on się jedynie zaśmiał.
- Wściekasz się czyli ci zależy. - wystawił do mnie język ale niestety przewidział mój ruch i w porę uchylił się przed moim prawym sierpowym, tym samym ratując swój nos od niechybnego złamania. - To pa! - pomachał mi na pożegnanie i wsiadł do samochodu, którym podjechał jeden z moich parkingowych. Zapomniałam wspomnieć ale na dworze, tuż obok domu znajdował się po lewej stronie przestronny parking, a po prawej imponujących rozmiarów basen.
- Pa. - warknęłam i wróciłam do domu klnąc siarczyście pod adresem Miyaviego. Chiyo patrzyła na to z uśmiechem kręcąc tylko głową. Dziadunio jak to służba, nie odezwał się ni słowem ale w jego oczach dało się dostrzec wesołe ogniki.
***
Ze spotkania z Placebo wróciłam około północy. Trochę nam zeszło ze sprawami organizacyjnymi, nie mówiąc już o tym, że
chłopaki zabrali mnie jeszcze na sake. Powlokłam się zatem do pokoju i nie mając ochoty na jedzenie wzięłam jedynie prysznic i wskakując w koszulę nocną położyłam się w łóżku. To był jednak ciężki dzień chociaż Chiyo, która jako moja managerka na takich spotkaniach musiała mi towarzyszyć obstawała, że to i tak było nic. Skoro to było nic to aż się boję pomyśleć jak wyglądają bardziej pracowite dni.


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#10 2010-04-04 20:19:13

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 5
Następny dzień minął bez zbędnych rewelacji. Chiyo zlitowała się nade mną i wtajemniczyła mnie we wszystko co się tutaj dzieje. Oprowadziła mnie po mojej rezydencji, powiedziała mi co i jak z moją sławą i w ogóle oraz przedstawiła pokrótce moje relacje z innymi sławnymi artystami. Byłam jej dozgonnie wdzięczna ale, że ja to ja, to nawet nie bąknęłam pod nosem słowa podziękowania. Nie mam nawet pojęcia jak ale koło południa udało się mojej złotej managerce zmusić mnie do pracy. W sumie był to dobry pomysł. Musiałam przecież nauczyć się wszystkich swoich piosenek. Wchodziły mi zadziwiająco łatwo. Czyli najwyraźniej w zamian za to, że nie miałam pojęcia co się przez te trzy lata działo, to przynajmniej wszystko szybko zapamiętuję. A raczej to co zapamiętać powinnam.
***
Kolejny dzień, to dzień wyjazdu. Mieliśmy wyjechać o szóstej rano, żeby być w Tokio najwcześniej jak się da. Zwlekłam się zatem niechętnie z łóżka. Zaraz po przyjeździe miały się odbyć ostatnie "próby" i mieliśmy sprawdzić czy wszystko nam odpowiada. Nie było zatem czasu na przebieranie się potem więc nie zważając na to czy będzie mi podczas podróży wygodnie czy nie musiałam się przygotować do występu już teraz. Nałożyłam zatem na nogi czarne buty a'la trampki tylko na wysokim obcasie i z trupią czaszką na przedzie, naciągnęłam na biodra czarną mini-spódnicę podszywaną tiulem, żeby wydawała się bardziej puszysta i zwiększyła tym trochę swoją objętość, na górę założyłam czarną, obcisłą bluzkę bez ramiączek z trupią czaszką. Z takim również symbolem miałam naszyjnik i kolczyki. Na moich dłoniach można było zobaczyć czarne rękawiczki bez palców. Oczy miałam pomalowane w kolorze całego stroju i oczywiście idealnie proste włosy, pozaginane jedynie na końcówkach. Na śniadanie zajumałam tylko z kuchni jakiegoś batona czekoladowego kiedy nikt nie patrzył. O tej porze nie mogłabym i tak przełknąć niczego innego nie mówiąc już o tym, że musiałam sobie podnieść zawartość cukru we krwi. Albo jak kto woli miałam po prostu ochotę na czekoladę...
***
Kiedy dotarliśmy na miejsce jakoś wcale się nie nudziłam. Przez chwilę towarzyszyłam Steve'owi, który uzgadniał oświetlenie do poszczególnych piosenek oraz krzątał się to tu to tam zmieniając kolejność ich wykonania lub masę innych rzeczy. Kiedy już się tym zmęczyłam poszłam na scenę, żeby zobaczyć jak to wszystko będzie mniej więcej wyglądać, czy dobrze widać z każdego miejsca na widowni oraz sprawdzałam nagłośnienie. Wszystko wydawało się być okej więc zaczęłam ćwiczyć swoje piosenki.
Nie chciałam popełnić żadnej gafy na koncercie, na którym miało być piętnaście tysięcy osób. W ogóle musiałam się na to wszystko jakoś psychicznie przygotować. Przez całe dwa tygodnie trasy mamy dać łącznie dziesięć koncertów w różnych miastach co daje mi jakieś cztery dni odpoczynku w ciągu trwania tego wszystkiego. Coś czuję, że w najbliższym czasie specjalnie się nie wyśpię. Ale cóż poradzić? Taki los j-rockowca.
***
Koncert był wspaniały. Cała publiczność śpiewała razem z placebo, a potem zgodnie wiwatowała kiedy ja wyszłam na scenę i zaczęłam odgrywać swoje piosenki. Pot lał się ze mnie strumieniami podobnie jak i z placków ale warto było. Ludzie byli wspaniali. Dodawali mi siły chociaż pod koniec nie miałam już siły na nic i ledwo stałam na nogach. Było cholernie gorąco. Mimo, że nie miałam na sobie wcale wiele to i tak ledwo mogłam wyrobić. Te wszystkie reflektory i w ogóle... No a do tego doszło jeszcze bieganie z jednego końca sceny na drugi, skakanie po niej, trzepanie łbem no i "machanie" tym moim "wiosłem". Innymi słowy lekka masakra ale nie zamieniłabym tego na nic innego. Bądźmy szczerzy. Nie ważne ile wysiłku musiałam w to wszystko włożyć i tak było warto. Jak zeszliśmy ze sceny już kompletnie nic mi się nie chciało. Poszłam do naszej garderoby i walnęłam się na sam środek podłogi próbując ochłonąć. W tym czasie ludzie z obsługi już do mnie podbiegli z ręcznikami i zimnymi okładami. Byłam im niesamowicie wdzięczna. Jak trochę się ogarnęłam to poszłam coś na szybko zjeść. Miałam na to tylko piętnaście minut, bo mieliśmy wsiadać w busy i jechać do kolejnego miasta. Podczas drogi trochę się przespałam ale było to jakieś sześć godzin, a potem znowu trzeba było wstawać, wszystko sprawdzać, robić próby i grać dla ludzi.
***
Po tygodniu, podczas naszego piątego koncertu dałam jednak trochę do pieca. Wyszłam na scenę i przez chwilę grałam w pełni sił i w ogóle zadowolona. Podeszłam na skraj, żeby być jak najbliżej ludzi, między którymi, a mną był może z metr czy półtora odległości. I nagle poczułam się strasznie słabo. Poczułam się jakbym miała zaraz zwymiotować. Ściągnęłam gitarę i położyłam ją obok siebie. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i zatoczyłam się niebezpiecznie. A potem? Cóż... Nie pamiętam. Ostatnie co poczułam to to, że lecę. Kiedy otworzyłam oczy nachylało się nade mną kilkoro ludzi z obsługi medycznej koncertu. Zaczęli mnie wypytywać czy pamiętam jak się nazywam i jaki dzisiaj dzień. Odpowiedziałam bezbłędnie. Mdłości ustąpiły i czułam się już zupełnie dobrze. Chcieli mnie zabrać do szpitala ale uparłam się, że koncert ma trwać i wracam na scenę. Zabrali mnie tylko za kulisy na chwilę, żebym odetchnęła. Placebo zagrali w tym czasie jedną ze swoich piosenek, a kiedy wróciłam na scenę przeprosiłam publikę za to co się stało - nie podobne do mnie, nie? - i wróciłam do gry.
***
Po koncercie poszliśmy jeszcze udzielić wywiadu. Oczywiście zapytano co też mi się stało. Powiedziałam, że nie wiem i że to chyba zasługa publiczności, która była naprawdę wspaniała. Widocznie nadmiar szczęścia, radości i zabawy jednak może człowiekowi zaszkodzić. Przyjęli to ze śmiechem. Placki wyznali, że napędziłam im tym numerem niezłego stracha. Nie miałam pojęcia, czy martwili się tak tylko pod publikę czy naprawdę ale w sumie nie miało to większego znaczenia. Jakkolwiek bardzo ich lubiłam tak najważniejsi są dla mnie w dalszym ciągu Gazeciarze, a konkretnie Uruha.
***
Reszta trasy koncertowej przebiegła bez zarzutu czy jakichś wpadek. Byłam z niej bardzo zadowolona. Ale w pewien sposób cieszyłam się niezmiernie, że mogę już wrócić do domu i w końcu porządnie się wyspać. Niestety moje plany obrócone zostały skutecznie wniwecz kiedy tylko przekroczyłam próg swojej rezydencji. Od razu w progu zastałam Miyaviego, który wprost rzucił się na mnie i zaczął mnie witać. Zaraz po nim zleciała się cała masa innych j-rockowców, a wśród nich... The GazettE! Myślałam, że zemdleję z wrażenia, a tego by tylko brakowało! Przywitałam się zatem z ukochanym zespołem i moim prywatnym bożyszczem. Uśmiechnęłam się do Uruhy nieśmiało, a ten odwdzięczył się najbardziej rozbrajającym uśmiechem jaki w całym swoim życiu widziałam. A kiedy dotknęłam jego dłoni... Przeszedł mnie dreszcz podniecenia. Jego chyba też. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Cześć. - bąknęłam - To zaszczyt cię poznać Uruha-sama! Strasznie się cieszę, że w końcu mam ku temu okazję.
- Ja też się cieszę. Widzę, że mam godną następczynię gdybym postanowił kiedyś zrezygnować więc nie mam się czym martwić.
- Broń cię Panie Boże od rezygnacji! Straciłabym swoją motywację do gry!
- No daj spokój. Aż tak mnie podziwiasz?
- Dużo bardziej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić.
- Heh... To bardzo miłe ale chyba jednak sobie na to nie zasłużyłem.
- Zasłużyłeś... - nim blondyn zdążył odpowiedzieć podszedł do nas Miyavi i uwiesił mi się na ramieniu. Wprost świetnie. Jakbym i bez tego nie miała dość problemów z ustaniem na nogach po tej trasie koncertowej.
- O czym plotkujecie beze mnie?
- O tobie. - odpowiedziałam wystawiając do niego język.
- E no to git! Ja też chcę słyszeć!
- Idź już spać Miyavi. - wywróciłam oczami mówiąc to, a Uruha tylko się zaśmiał.
- Oj no wiesz? Jedyną osobą, która wygląda jakby nie spała od dwóch tygodni i snu potrzebowała jesteś tutaj ty!
- Jako muzyk, który również jeździ w trasy powinieneś był przewidzieć, że tak właśnie będę wyglądać, a nie urządzać mi tutaj libację. Kto cię w ogóle wpuścił?
- No jak to kto? Twój lokaj. Znaczy... Wpuścił to może za dużo powiedziane. Nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia. - chłopak wyszczerzył się od ucha do ucha.
- Świetnie. Ale musisz na mnie wisieć? Ledwo żyję.
- Oj sorry skrabie. - ucałował mnie w policzek i odsunął się, po czym nagle pognał gdzieś pogadać z którymś z gości. Nie
wiedzieć kiedy wszyscy przenieśli się do salonu.


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#11 2010-04-07 21:44:34

 Katka!

'Kopia Kai'a' - by Lil.

Punktów :   

Re: Ruder

Szczerze mówiąc zajeżdża mi trochę historią takiej "zagubionej księżniczki" ale poza tym naprawdę super Pisz szybciutko dalej :3


http://img202.imageshack.us/img202/129/tsurugak.jpg
http://games.onego.ru/lastfm/black/Catrysia.png
http://img716.imageshack.us/img716/7199/endor.jpg

Offline

 

#12 2010-04-11 10:58:15

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 6
- Dobra! To kto chce grać w butelkę?! - wrzasnął podekscytowany i wstawiony już lekko Miyavi.
- Ja! - odkrzyknęli wszyscy Gazeciarze chórem więc rozsiedliśmy się na podłodze, a mój przyjaciel skołował jakąś butelkę.
- To ja zaczynam! I gramy na pytania! Nie można odmówić odpowiedzi! - już miał kręcić szklanym przedmiotem ale na chwilę się z tym wstrzymał kiedy zobaczył stojącą w drzwiach salonu moją managerkę.
- Chiyo! Ty też siadaj! - zarządził, co zdradzało, że chyba ma jakieś plany w stosunku do niej.
- A w sumie co mi szkodzi. - blondynka przyłączyła się do wszystkich i Miyavi zaczął grę. Najpierw szczęśliwym lub nie trafem wskazała na Uruhę.
- Hahaha... - zaśmiał się złowieszczo mój przyjaciel.
- To będzie mocne. - powiedział złowróżbnie gazeciarz.
- No dobrze Uruha-kun. A więc... Często próbujesz zaciągnąć dziewczynę... - kolorowowłosy na chwilę się zamyślił po czym dodał -tudzież chłopaka do łóżka na pierwszej randce? Hmmm? No mów! Jestem strasznie ciekawy!
- Ciekawość to ponoć pierwszy stopień do piekła. - odpowiedział tamten zniesmaczony ale zaraz uśmiechnął się szeroko wywracając oczami - Nie. Raczej nie często. Rzekłbym nawet, że póki co taka sytuacja zaszła w moim wypadku jakieś trzy razy.
- Bo tylko tyle jakaś dziewczyna... Tudzież chłopak jak to ujął Miyavi chciała się z nim umówić. - zaszydził Ruki, a wszyscy zachichotali pod nosami.
- Ze mną przynajmniej jakaś chciała. - odgryzł się gitarzysta z uśmiechem i patrząc wyzywająco na wokalistę.
- Nienawidzę kiedy to robisz... - jęknął tamten.
- Kiedy co robię? Odgryzam ci się? Haha! To moje hobby! Powinieneś już przywyknąć. Dobra to teraz ja kręcę. - mówiąc to mój młody, grecki (no w tym wypadku raczej japoński) bóg zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
- O dżizys. - jęknęłam.
- Ej spokojnie. Nie jestem taki straszny.
- Nie boję się ciebie tylko pytania jakie sobie możesz umyśleć. - wywróciłam oczami.
- Hahaha. No to przejdźmy do rzeczy. Wiem już, że mnie bezgranicznie uwielbiasz i w ogóle... A gdybym poprosił, żebyś spełniła jakieś moje życzenie to zrobiłabyś to?
- Tak. - powiedziałam słabo.
- Zrobiłabyś wszystko czego bym chciał?
- To więcej niż jedno pytanie. - bąknęłam omijając go wzrokiem - Ale tak.
- Niezależnie od tego jakiego rodzaju byłoby to życzenie? - dopytywał nadal.
- Niezależnie.
- Wow. Jestem pod wrażeniem. No to twoja kolej śliczna. - powiedział puszczając do mnie perskie oko.
- Nie nazywaj mnie tak. To ksywa godna jedynie twojej osoby. - pokręciłam butelką i... Wypadło na Chiyo.
- Zależy ci na Miyavim? - wypaliłam bez namysłu, a wszystkich zatkało. Najbardziej oczywiście główną zainteresowaną. Tylko chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- No i wydało się... - powiedziała z ociąganiem.
- To znaczy tak? - uniosłam brew do góry.
- Tak, to znaczy tak.
- Haha! Skarbie! Trzeba było tak wcześniej! Mi na tobie też! Jakbyś się wcześniej określiła to nie czaiłbym się tak bardzo! - kolorowowłosy objął dziewczynę ramieniem i wyszczerzył się jak głupi do sera.
- Idź już spać. - orzekła tylko w odpowiedzi.
- Miyavi ty się i tak nigdy nie czaiłeś więc wiesz... To było głupie stwierdzenie. - skwitowałam z miną filozofa.
- Nie ważne. Teraz ja. - Chiyo zakręciła butelką. Wypadło na Ruki'ego.
- Jak dużo razy spałeś z Reitą-kunem? - zapytała bez ogródek uśmiechając się promiennie.
- Yyy... Nooo... Ze trzy albo cztery? - odpowiedział niepewnie.
- Cztery. - uściślił Reita.
- Nie mam pytań. - Chiyo starała się nie wybuchnąć śmiechem na widok miny wokalisty.
- Dobra! Poszydzicie sobie później! Teraz moja kolej. - zakręcił i trafiło na Reitę.
- Masz czasem ochotę pomolestować trochę sexy nogi Uruhy?
- Aleś wymyślił pytanie! Nie ma co! - basista wywrócił oczami.
- No odpowiedz! - żachnęłam się ciekawa odpowiedzi.
- Tak! Nawet często! Zadowoleni?!
- Ale nie ma się czego wstydzić Reita-kun. Naprawdę! - zaśmiał się Uruha pokelpując przyjaciela pocieszająco po ramieniu.
- Zdrajca. - skwitował Ruki z łobuzerskim uśmiechem.
- Uważaj, bo uwierzę, że sam czasem nie masz ochoty! - Reita wywalił do wokalisty język.
- Ależ czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że nie mam?
- No... Dobra. Cicho tam. Teraz ja. - pokręcił butelką, która zatrzymała się na Kai'u.
- Jestem przystojny? - przy tym mało się nie oplułam. Zaczęłam się dusić ze śmiechu jednak postanowiłam się opanować, bo chciałam usłyszeć odpowiedź perkusisty.
- Eee... Nie. - odparł śmiertelnie poważnie.
- A tam! Ty jesteś nieobiektywny! - wtedy to już nie wytrzymałam. I to nie tylko ja. Wszyscy zaczęli się brechtać jak głupi.
- Prawda w oczy kole, co? - spytałam przez śmiech.
- Taaa... Strasznie. - blondyn wywrócił oczami - Ja mam z nim na pieńku więc to było do przewidzenia co powie.
- No to po co pytałeś? - zapytał Kai.
- No bo... A zresztą nie ważne! Kręć lepiej tą butelką. - czarnowłosy posłuchał i kolejną osobą, która musiała odpowiadać na jakieś pytanie był Aoi.
- Chodzą pogłoski, że masz ochotę zmolestować męskie ramiona Reity. To prawda?
- Kurdę. No i dupa! Macie mnie! Tak! Mam ochotę!
- Ha! Czyli wychodzi, że jednak uważasz, że jestem męski! - zawołał Reita w stronę Kai'a absolutnie dumny z siebie.
- Pozwól, że nie skomentuję. Wiesz... Nie umiem jednocześnie krztusić się ze śmiechu i mówić. - po salonie przeszedł cichy chichot.
- Eh? Poważnie? - zapytał Uru.
- Poważnie. - skwitował z powagą Kai. Aoi w tym czasie pokręcił butelką i wylosował Miyavi'ego.
- Okej stary. To teraz karty na stół. Kogo z tutaj obecnych chciałbyś przelecieć? Podaj trzy osoby w najbardziej odpowiadającej ci kolejności.
- Ettoo... No to będzie tak. Chiyo, Inazuma i Kai.
- Chcesz mnie o zawał przyprawić? - spytałam, bo z wrażenia mało zębów nie pogubiłam.
- Yyyy... No nie. A co?
- To nie wygaduj takich pierdół! Ty się tam lepiej Chiyo zajmij!
- Ej! - oburzyła się managerka.
- No ale czego ty chcesz?! Jesteś piękną kobietą no to pociągasz ludzi!
- Dobra nie ważne! Zostawmy ten temat.


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#13 2010-04-11 21:45:13

 Katka!

'Kopia Kai'a' - by Lil.

Punktów :   

Re: Ruder

Jak dla mnie to akcja zdecydowanie za szybko się posuwa i jakoś dziwnie pisany ten fick... Najpierw były praktycznie same opisy teraz praktycznie jeden wielki dialog takie przejścia mnie trochę rażą po oczach. Ale ja sama pisać nie potrafię więc moją opinią się nie przejmuj


http://img202.imageshack.us/img202/129/tsurugak.jpg
http://games.onego.ru/lastfm/black/Catrysia.png
http://img716.imageshack.us/img716/7199/endor.jpg

Offline

 

#14 2010-04-11 21:57:13

 Chocoletta

Administrator

Punktów :   

Re: Ruder

Tu się z Katką zgodzę, ale trzeba przyznać, że jest zabawnie, taki fick na polepszenie humoru ^^
Czekamy na kolejne części . ;P


the black day still won't fade~

Offline

 

#15 2010-04-12 14:59:12

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

wiem, że takie przejścia i w ogóle wszystko się szybko dzieje... normalnie piszę trochę inaczej ale ten fick zaczęłam właśnie z taką myślą przewodnią, że w nim akcja będzie cały czas pędziła sruuuu i do przodu xD

staram się, żeby był zabawny i jeśli mi to wychodzi to dobrze ^^


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#16 2010-04-12 15:32:24

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 7
Około 23 towarzystwo zaczęło się powoli rozchodzić. Wcześnie, prawda? No ale czemu się dziwić skoro Miyavi skołował tyle sake, że lało się hetolitrami! Chiyo i Dziadiu Katayama czuwali nad ich bezpieczną drogą do taksówek. W końcu w mojej rezydencji zostaliśmy tylko ja stojąca aktualnie w kącie salonu z Uruhą, reszta Gazetów konwersująca razem niezmordowanie i wesoło oraz Miyavi mizdrzący się na kanapie z moją managerką. Ale teraz ignorowałam wszystkich innych. Liczyło się tylko bóstwo stojące obok mnie. Chłopak nagle chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął lekko za sobą. Wyszliśmy na opustoszony zupełnie korytarz, a
potem do ogrodu. Przeszliśmy za budynek. Tam jeszcze nie byłam. Okazało się, że widnieje tam wielki ogród jakie można podziwiać przy wszelakiej maści pałacach! Pełno krętych ścieżek, zakamarków, równiótko przystrzyżony trawnik, masa drzew tworzących lasek, kilka fontann, krzewy róży i jeziorko. Widok był powalający szczególnie teraz kiedy wszystko to było skąpane jedynie w blasku księżyca i latarenek poustawianych to tu to tam przy ścieżkach. Zaczęliśmy kluczyć tymi dróżkami aż dotarliśmy do jakiegoś
zaułka w lasku. Stała tam jedna samotna ławka, a przed nią rozpościerała się niewielka polanka. Usiedliśmy na ławeczce, a Śliczny objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Widać było po nim, że jakkolwiek mocną miał głowę tak już chyba troszkę przecholował. Chociaż nie wypowiadam się, bo ja wcale lepsza nie jestem. W głowie szumiało mi tak bardzo, że ledwo mogłam pozbierać myśli do kupy. Spojrzałam na twarz towarzysza. Patrzył gdzieś w górę. Błądził wzrokiem wśród konstelacji gwiezdnych.
- Jaki jest twój ulubiony gwiazdozbiór? - spytał nagle.
- Hmm... - zaczęłam się zastanawiać - Wiesz... Nigdy tak naprawdę nie mogę żadnego z nich rozpoznać na niebie ale w książkach widziałam ich wiele i myślę, że to chyba Orion. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Naprawdę? Nie możesz ich rozpoznać? - popatrzył na mnie z niedowierzaniem i znowu przeniósł wzrok w górę - Spójrz! - zrobiłam co kazał, a on zaczął kreślić jakieś linie na niebie palcem. Śledziłam je uważnie. - To Orion. - powiedział wskazując odpowiednią konstelację. - Tam jest Mała i Duża Niedźwiedzica... Ten tam to Łabędź... Tutaj możesz zobaczyć Węża, Wężownika i Orła... - mówiąc to wskazywał coraz to kolejne zbiory gwiazd - O... A ten... To Smok... Mój ulubiony. - uśmiechnął się ciepło.
- Skąd to wszystko wiesz? - spytałam oczarowana.
- W dzieciństwie często patrzyłem w gwiazdy razem z tatą. To on nauczył mnie poszczególnych konstelacji i... Zawsze zwracał największą uwagę właśnie na Smoka. Dlatego tak bardzo go lubię. Tato był wiecznie taki zafascynowany kiedy na niego patrzył. Wtedy mawiał, że z pewnością urodził się pod którąś z gwiazd tej konstelacji i dlatego jest taki szczęśliwy. Nie rozumiałem wtedy co miał na myśli... Nie wiedziałem na czym to szczęście miałoby polegać.
- A teraz wiesz? - spytałam nieśmiało.
- Jak mógłbym nie wiedzieć? W końcu sam mi powiedział! - blondyn zaśmiał się uroczo - Któregoś dnia spytałem go o to. Miałem wtedy zdaje się jakieś dziesięć lat. Nie potrafiłem dłużej pohamować ciekawości. I wiesz co mi powiedział? Że jest najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi, bo ma mnie, moje dwie siostry i mamę. Kochającą rodzinę. Byłem szczerze zdumiony, że powód jego wiecznej radości jest tak błahy ale teraz już rozumiem. Marzę, żeby kiedyś również móc powiedzieć takie słowa swojemu synowi.
- Nic prostszego. Dajesz koncert, zapraszasz jakąś dziewczynę na afterparty, ani nie zauważasz kiedy jesteś z nią w łóżku, potem zakochujecie się w sobie, macie gromadkę dzieci i żyjecie długo i szczęśliwie. - zaśmiałam się. Taki scenariusz to tylkow bajkach!
- Prosto to tylko wygląda! W rzeczywistości wcale takie nie jest! Muszę mieć pewność, że to ta jedyna zanim dojdzie do czegoś więcej. Znaczy mam na myśli oczywiście ślub, dzieci i takie tam.
- Zawsze jak wypijesz tyle sake to zbiera ci się na wywody filozoficzne i w ogóle? Zaczynam się bać, że zaraz usłyszę przytoczone przez ciebie słowa jakiegoś bardzo mądrego człowieka, które odniesiesz do własnego życia!
- No raczej ci to nie grozi! Po sake zdarza mi się po prostu wpadać czasem w stan przemyśleń. Ale zdarza się to rzadko.
- Dobrze wiedzieć. - uśmiechnęliśmy się do siebie patrząc sobie w oczy. Po chwili on chwycił mnie mocno w talii i przeciągnął sobie na kolana. Byłam szczerze zaskoczona tym ruchem dlatego nie zareagowałam. Blondyn spojrzał mi w głęboko w oczy jakby starał się w nich czegoś doszukać, a potem nie przedłużając zatopił swoje wargi w moich. Przymknęłam powieki z zadowolenia ale kiedy jego ręka zaczęła się zsuwać z mojej talii ku pośladkom, oczojebnie zielony neon sygnalizujący niebezpieczeństwo zapalił się w mojej głowie. Odsunęłam się od chłopaka i wyplątałam się z jego objęć. Wstałam z jego kolan i odsunęłam się od ławki na bezpieczną odległość. Zaczęłam szybciej oddychać, a serce waliło mi w piersi jak oszalałe.
- Wstrzymaj koń! - powiedziałam drążycm głosem. Bynajmniej nie ze strachu ale z podekscytowania. Jakkolwiek nie dałabym się zaciągnąć do łóżka na pierwszej randce, teraz już wiem, że nawet dla niego nie zrobiłabym wyjątku, tak w pewien sposób mi to schlebiało, że właśnie w przypadku mojej osoby porwał się na taką śmiałą próbę w kilka godzin po poznaniu. Chociaż może była to wina krążącego w jego krwi sake? Mniejsza o to...
- Przepraszam. - powiedział szybko - Nie myśl sobie o mnie nie wiadomo co...
- Staram się.
- Nie powinienem był cię całować. Wybacz.
- Pocałunek absolutnie mi nie przeszkadzał. Był nieziemski. Nawet nie masz pojęcia jak mi teraz wali serce! Chcesz mnie chyba o zawał przyprawić!
- Nie chcę! - zaprzeczył szybko i znalazł się przede mną z prędkością światła. Bardziej jednak zdziwiło mnie to, że przykładał ucho do mojej piersi...
- Co ty robisz? - spytałam niepewnie ale uciszył mnie gestem dłoni.
- Faktycznie. - orzekł z miną znawcy odsuwając się ode mnie odrobinę - Wali jakby chciało wyskoczyć. - wyszczerzył się jak głupi do sera. Ale uroczo wtedy wyglądał.
- Nie rób tak więcej!
- Dlaczego nie?
- Bo... Bo... Po prostu bo tak!
- Bo tak to nie jest odpowiedź!
- Trudno! Musisz się nią zadowolić!
- Eh... Kobiety... - chłopak pokręcił głową z politowaniem.
- C-co kobiety?! - oburzyłam się. Ja mu zaraz dam "eh, kobiety!".
- Spokojnie. Wracajmy lepiej. Ciekawy jestem czy chociaż zauważyli, że mnie nie ma. Ostatnio jak zniknąłem na imprezie, wstyd się przyznać ale leżałem wtedy pijany pod stołem, to nawet się nie zorientowali! Obudziłem się następnego dnia po południu nie mając bladego pojęcia, gdzie jestem! To była libacja w innym mieście, a z ośrodka wszyscy tego dnia wybyli! To był weekend, a wtedy zawsze mają zamknięte chyba, że ktoś zarezerwuje salę. I w efekcie spędziłem dwa dni, sam w pustym ośrodku, a mój
telefon chociaż z pełną baterią milczał jak zaklęty. Ocknęli się dopiero w poniedziałek, że coś ostatnio mnie jakoś nie widzieli. - blondyn spuścił głowę z zażenowaniem, a ja zachichotałam.
- Na szczęście tutaj nikt cię nie zamknie. - uśmiechnęłam się i skierowałam swe kroki w kierunku rezydencji.
***
Jak tam dotarłam, a Uruha jak cień za mną okazało się, że Miyavi i Chiyo zasnęli na kanapie przytulając się. Był to jednak iście ciekawy obrazek, bo ten pierwszy zasnął z twarzą na piersiach dziewczyny i to na dodatek śliniąc się na nie właśnie. Aż strach było pomyśleć co mu się właśnie śni. Gazetów nigdzie nie było. Od Dziadunia dowiedzieliśmy się, że pojechali już do domu.
- Czyli jednak znowu nie zauważyli. - skwitował Uru.
- Nie bój boja. Przenocuję cię. Właściwie to możemy zrobić eksperyment. Zostań tutaj dopóki sami się nie kapnął, że cię nie ma! Zobaczymy jak długo im to tym razem zajmie!
- Świetny plan! W tym czasie będę miał się okazję dowiedzieć czegoś więcej o Księżniczce Gitary. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Tak... A ja o Królu. No ale chodźmy już do łóżek, bo padam z nóg. - w korytarzu pojawiła się nagle jedna z pokojówek. Ta, która ostatnio przynosiła mi wiadomość od Chiyo. - O! Dobrze, że jesteś! - zawołałam entuzjastycznie - Zaprowadzisz naszego gościa do pokoju gościnnego! I dopilnuj, żeby czuł się tutaj jak prawdziwy król. - dziewczyna przytaknęła i razem weszłyśmy w odnogę korytarza prowadzącą do mojego pokoju. Pożegnałam się z gitarzystą i powlokłam się do sypialni. Wzięłam szybki prysznic
i padłam na łóżko tak jak stałam czyli w samym szlafroku. Nie miałam już siły, żeby się przebierać.


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#17 2010-06-02 10:42:47

 Chocoletta

Administrator

Punktów :   

Re: Ruder

Mnie zastanawia Chizuru czy piszesz może dalej tego ficka, czy może go porzuciłaś. Bo wbrew pozorom czekamy na kolejne części


the black day still won't fade~

Offline

 

#18 2010-06-05 14:12:44

 Chizuru

Uruha's wife ;3

Punktów :   
Wiek: 17

Re: Ruder

Rozdział 8
Przez następny tydzień Uruha był moim gościem. Ani razu jego przyjaciele się tutaj nie pojawili, a jego telefon milczał. Miyavi nie oświecił ich, gdzie ich przyjaciel się podziewa, bo go o to poprosiłam. Kolorowowłosy był jednak w mojej rezydencji stałym odwiedzającym, bo dzień bez mizdrzenia się do Chiyo to dla niego dzień stracony. Starałam się zatem nie przywalić im w końcu, bo już nie mogłam na to patrzeć! Miałam odruch wymiotny jak tak non stop się do siebie kleili. Ale może to po prostu kwestia syndromu singla jak zwykła to określać moja managerka. Razem z Uru spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Nawet napisaliśmy wspólnie jedną piosenkę! Byłam wniebowzięta! Dowiedziałam się o nim całkiem sporo i zgłębiłam tajniki prawdziwego mistrza w swoim fachu. Niestety ten dzień był po prostu masakryczny. Nic mi jakoś nie mogło wyjść. Kręciliśmy teledysk do mojej nowej piosenki w ogrodach mojej rezydencji. Uznaliśmy z Uru, że ta, którą napisaliśmy wspólnie będzie póki co naszą słodką tajemnicą. W każdym razie... Wróćmy do tematu. Byłam na maksa wnerwiona, bo cały czas musieliśmy przerywać... Dlaczego? Bo albo mi coś nie pasowało, albo Chiyo zgłaszała swoje obiekcje, albo Śliczny dochodził do wniosku, że to i to jakoś tak nie bardzo mu się widzi i może, żebym spróbowała to zrobić w taki, a nie inny sposób. Trafiało mnie już, bo pół dnia minęło, a ja miałam raptem połowę teledysku! I... Nagle przyjechał Miyavi. Tylko jego mi tutaj teraz brakowało! Chłopak tymczasem nie zdając sobie sprawy, że jestem bliska popełnienia na kimś mordu ucałował mnie na przywitanie w policzek i pognał do Chiyo.
- O nie... Nie tym razem. - warknęłam do siebie pod nosem - Miyavi spadaj do domu! - powiedziałam w jego stronę.
- Oj nie będę przeszkadzał! Stanę sobie z boku jak grzeczne dziecko i się tylko popatrzę! - uśmiechnął się szeroko, a ja, która do tej pory modliłam się do wszystkich znanych mi bóstw o cierpliwość już nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i popchnęłam go na ławkę, która stała tuż za nim. Jak to facet siedział w rozkroku więc nie zważając na zdziwione spojrzenia wszystkich wokół położyłam swoją stopę na ławce pomiędzy jego nogami omal nie kopiąc go przy okazji w czuły punkt. Zaczęłam nią kręcić niespokojnie jakbym miała ochotę naprawdę go uszkodzić i nachyliłam się nad nim niebezpiecznie, tak że nasze twarze dzieliło może z dziesięć centymetrów.
- Posłuchaj uważnie. - syknęłam - Nie wiem czy zauważyłeś ale ja tutaj pracuję. Pra-cu-ję. A teraz jak widzisz mamy tutaj na planie gwiezdne, kurwa wojny więc posłuchaj dobrej rady cioci Inazumy i spierdalaj zanim ci łeb ukręcę! - zakończyłam i odsunęłam się od niego. Wtedy zauważyłam stojących nieopodal z opadniętymi szczękami Gazetów. Chyba w końcu się zorientowali, że jednego członka zespołu im brakuje.
- Cześć! - wyszczerzyłam się do nich w pięknej fałszywce i pomachałam energicznie ręką, a zaraz potem zrobiłam naburmuszoną minę i wróciłam do kręcenia tego nieszczęsnego teledysku. Kątem oka zauważyłam jeszcze tylko jak Miyavi umawia się pospiesznie z Chiyo, że spotkają się gdzieś na mieście i wsiada do samochodu, po czym odjeżdża i wtedy zabrałam się do pracy.
***
- Nareszcie! - jęknęłam padając na łóżko kiedy już znalazłam się sama w zaciszu swojej sypialni po skończonej robocie.
- Można? - zapytał nagle jakiś głos zza drzwi.
- Jaaaasne. - odparłam ziewając. Do mojego pokoju wsunął się Uru zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na brzegu łóżka, a on obok mnie.
- No to... Po pierwsze to dziękuję. Za przechowanie. W końcu się zorientowali. - uśmiechnął się do mnie rozbrajająco, a ja zachichotałam.
- Tak. W końcu. I ja też dziękuję.
- Ty? A za co?
- No... Że mogłam się o tobie tyle dowiedzieć i... Że zostałeś... Że... Napisaliśmy razem tą piosenkę.
- Nie ma za co. No... Ale jest jeszcze drugi powód, dla którego tutaj jestem. Otóż... Widzisz... Miyavi i The GazettE jadą razem w trasę koncertową po całej Europie. Zejdzie nam jakieś trzy do czterech miesięcy.
- Och... Gratuluję. - bąknęłam. Wizja rozstawania się z nim na tak długo kiedy dopiero co go poznałam jakoś wcale mnie nie ucieszyła.
- No i... Mieliśmy nadzieję, że... Wielka Inazuma-sama również do nas dołączy. Że to będzie nasza wspólna trasa.
- N-n-nprawdę? - wyjąkałam.
- Tak. Co ty na to? Pojedziesz z nami? Będzie fajnie...
- O nie wątpię w to! Ja po prostu... To wszystko jest jak sen. Boję się, że zaraz się obudzę i okaże się, że to wszystko tylko twór mojej wyobraźni.
- Bez obaw. To się dzieje naprawdę. Zresztą. Zastanów się do jutra i daj nam znać. - wstał i skierował się do drzwi.
- Stój! - krzyknęłam, a on odwrócił się w moją stronę.
- Ja już się zdecydowałam! Chcę z wami jechać! - powiedziałam szybko.
- No to świetnie. Wyjeżdżamy za dwa tygodnie. - puścił do mnie oko i opuścił moją sypialnię. Poszłam wziąć długą, relaksującą kąpiel w gorącej wodzie. Ten dzień był stresujący.


No macie ^^ Szczerze powiedziawszy nie myślałam, że jednak ktoś wyczekuje dalszych części ^^ Ale dobrze wiedzieć, że mam jakichś czytelników ;*


www.ars-amandi.blog.onet.pl  <- fan fick o Gazetach, który piszę z najlepszą przyjaciółką ^^

Offline

 

#19 2010-06-05 17:02:04

 Chocoletta

Administrator

Punktów :   

Re: Ruder

Tak sądzę, że tych czytelników moja droga przybędzie ^^ I jakoś nie mogę się powstrzymać od śmiechu po przeczytaniu 'gwiezdne, kurwa wojny', bo mam z tym durne wspomnienia - za dużo sci-fi komedy jak byłam mała . . .


the black day still won't fade~

Offline

 

#20 2010-06-05 17:57:51

 Katka!

'Kopia Kai'a' - by Lil.

Punktów :   

Re: Ruder

Lejdis! No, no nieźle czekam na następny rozdział ^_^


http://img202.imageshack.us/img202/129/tsurugak.jpg
http://games.onego.ru/lastfm/black/Catrysia.png
http://img716.imageshack.us/img716/7199/endor.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plwynajmę koparkę